poniedziałek, 14 listopada 2011

Jodi Picoult: "Dziewiętnaście minut"

Autor: Po drugiej stronie... dnia listopada 14, 2011

Autor: Jodi Picoult
Tytuł: "Dziewiętnaście minut"
Wydawnictwo: Prószyński i S-ka
Stron: 688


"W dziewiętnaście minut można skosić frontowy trawnik, ufarbować włosy, obejrzeć tercję meczu hokejowego. Dziewiętnaście minut wystarczy, żeby zaplombować ząb, upiec ciastka, poskładać pranie pięcioosobowej rodziny. (…) W dziewiętnaście minut można wstrzymać świat lub ewakuować się z niego na zawsze. Dziewiętnaście minut – tyle wystarczy, żeby dopełnić zemsty".


Książka „Dziewiętnaście minut” J. Picoult wcisnęła mnie w fotel i trzymała w głębokim napięciu przez cały czas, co jest godne podziwu zważywszy na jej objętość. Autorka znana z podejmowania się kontrowersyjnych tematów i w tym wypadku zaoferowała czytelnikom koktajl emocji. Temat prześladowania w szkole, doprowadzający do krwawej masakry, nie jest wyimaginowany: znamy z mediów prawdziwe przypadki, gdzie maltretowani uczniowie potrafili sięgnąć po broń i wymierzyć sprawiedliwość na własną rękę. Wcześniej zetknęłam się z podobnym obrazkiem tylko w filmach („Słoń”, „Nasza klasa”) i byłam przerażona i jednocześnie rozdarta wewnętrznie: śmierć niewinnych dzieci jest potworna, ale z drugiej strony mamy do czynienia z mordercą doprowadzonym do ostateczności wskutek wieloletnich szykan. I właśnie na owym rozdarciu Picoul buduje swój przejmujący dramat: nie osądza, a jedynie przedstawia nam najróżniejsze punkty widzenia i sposób, w jaki takie wydarzenia wpływają na poszczególnych ludzi.

Peter Houghton ma siedemnaście lat, chodzi do liceum. Od początków swojej kariery szkolnej doznawał krzywd i upokorzenia ze strony innych dzieci, później nastolatków. Był inny: wrażliwszy, delikatniejszy, nie zdawał sobie sprawy z tego, że odstaje. Wszelkie próby obrony: interwencja nauczycieli, rozmowy z rodzicami, odpowiadanie tym samym – były bezskuteczne. Chłopak zamknął się w sobie, w milczeniu znosząc kolejne ataki przemocy fizycznej i psychicznej. Odizolował się przenosząc się w świat wirtualny: zajął się programowaniem. W jednej z jego gier gracz porusza się po szkolnych salach, tropiąc popularnych uczniów i posyłając im kolejne kulki. Jakiś czas później Peter sam wkracza w mury swojej znienawidzonej szkoły z plecakiem naładowanym bronią i zaczyna ranić każdego, kto stanie na jego drodze. Zabija dziesięć osób, dziewiętnaście poważnie rani.

Książka Picoult jest dopracowana w najdrobniejszym szczególe, autorka zadbała o wszystkie detale – przeprowadziła wiele rozmów z fachowcami, policjantami, lekarzami, zbierała informacje o rzeczywistych masakrach, rozmawiała z ofiarami. Udało jej się nie tylko skonstruować świetną powieść z galerią barwnych postaci, ale również oddać klimat tragedii, pokazać uczucia miotające zarówno ofiarami, ich rodzinami, przedstawicielami prawa jak i opinią publiczną. I najważniejsze: autorka ocenę pozostawiła nam, pokazując wszystkie punkty widzenia. Choć Peter usłyszy wyrok z ust sędziego, każdy z nas może go osądzić we własnym sercu zgodnie z sumieniem.

Młodociany morderca to postać złożona. Dokonał straszliwego czynu, ale dzięki retrospekcjom poznajemy okrutne sceny z jego życia i zaczynamy czuć, że ten potwór jest tak naprawdę zagubionym chłopcem, nie mogącym poradzić sobie z cierpieniem. Ale czy to go usprawiedliwia? Czy jest jakakolwiek szansa na uniewinnienie kogoś, kto pozbawił życia tylu młodych, mających przed sobą ciekawą przyszłość ludzi? I jak żyć z piętnem takiej tragedii?

Bardzo podobał mi się sposób prowadzenia narracji. Akacja zaczyna się w momencie dokonania się szkolnej masakry, ale zaraz potem przeskakuje siedemnaście lat wstecz: do momentu, gdy Peter dopiero przychodził na świat. Obraz poranionych uczniów, ryk wozów policyjnych i piekło, jakie spada na mieszkańców, zostaje na chwilę oddalone. Aż ciężko uwierzyć, że ten dopiero raczkujący malec może wyrosnąć na zabójcę. Później wielokrotnie dochodzi do podobnych przestawień czasowych – dzięki temu wciąż dowiadujemy się czegoś więcej, wciąż zmieniamy swój osąd, jesteśmy blisko raz Josie, dawnej przyjaciółki Petera, innym razem jego zrozpaczonych rodziców, albo prawnika, podejmującego się roli jego obrońcy. Każda z tych osób przeżywa dramat na swój sposób, ale jedno jest pewne – naznaczeni zostali chyba wszyscy mieszkańcy Sterling.

Ale temat zbrodni i kary to nie jedyny, z jakim spotkamy się w tej książce. Zgłębia ona bowiem życie zarówno uczniów szkoły średniej – dorastających w trudnych czasach, gdy popularność jest wyznacznikiem akceptacji w grupie, jak ich rodziców, nie zawsze odnajdujących kontakt z pociechami, często nieświadomych jakie sekrety skrywają pod maską dobrze ułożonego nastolatka. Mamy tu także środowisko prawnicze: dylematy sędziny Alex, której córka nie padła bezpośrednią ofiarą Petera, ale jednak jest zamieszana w sprawę, policjanta Patricka, muszącego ogarnąć ten przerażający chaos czy obrońcy, w opinii publicznej postrzeganego niczym adwokat diabła. Są też ci, którzy zginęli, ból pozostały po ich odejściu i ci, którzy zostali ranni – fizycznie i psychicznie, a koszmary tamtego dnia powracają do nich co noc. Wreszcie zdezorientowani rodzice chłopca – bo czy ktokolwiek z nas jest w stanie sobie wyobrazić, że można pod własnym dachem wychować mordercę? I jak poradzić sobie z taką wiadomością? Zaakceptować ją czy odrzucić syna?

Picoult drobiazgowo konstruuje indywidualne sylwetki bohaterów, rzeźbi ich psychikę, obdarza przeszłością, poglądami, systemem zasad i wartości. Pisarka posługuje się świetnym stylem – gdy trzeba, jest on zasadniczy i rzeczowy, innym razem znów wręcz poetycki, zmetaforyzowany, poruszający.

I jeszcze piękna okładka. Co robi dziewczyna uwieczniona na fotografii? Zaciska usta, zatyka dłońmi uszy, zamyka oczy. Nie chce słyszeć, nie chce widzieć. Cierpi, jest zrozpaczona, przerażona, zagubiona? Można ją interpretować na wiele sposobów i wszystkie będą trafne.

Książkę Picoult polecam wszystkim: nastolatkom i ich rodzicom, nauczycielom i pedagogom, osobom starszym i młodszym. Jest znakomita przestrogą do czego może doprowadzić spirala nienawiści, pokazując przy tym, że sprawca może też być ofiarą, jest również człowiekiem. Książka wywołuje skrajne emocje i każdy może odebrać ją na swój sposób. Ofiary podobnej przemocy odnajdą w Peterze cząstkę siebie, ale dostrzegą też do czego może doprowadzić podobny atak, prześladowcy może wyciszą się, zastanowią, zanim znów będą wyzywać kogoś w szkole, a rodzice więcej czasu poświęcą swoim dzieciom. Podobne przykłady można mnożyć… Polecam!

Ocena: 6/6

27 komentarze:

Cyrysia on 14 listopada 2011 20:13 pisze...

Okładka rzeczywiście przecudna. Treść także widzę po twej recenzji niezwykle poruszająca. Chętnie poznam "Dziewiętnaście minut", bo zaciekawiły mnie ogromnie.

Weronika on 14 listopada 2011 20:29 pisze...

No i jeszcze Josie, z niesprecyzowanymi poglądami, wahaniami, nie mogąca się odnaleźc w żadnym ze światów, ani tym Petera, ani tym "śmietanki" szkolnej.
Pamiętam, że to właśnie ona ze swoim jeszcze nieukształtowanym charakterem zrobiła na mnie równie duże wrażenie co Peter.

Taki jest świat on 14 listopada 2011 20:30 pisze...

Recenzja świetna, kusi by książkę szybko "dorwać" :)

Unknown on 14 listopada 2011 20:48 pisze...

Oj tak to książka zdecydowanie dla mnie. Pewnie się na nią skuszę jako prezent na mikołajki;)

Oleńka on 14 listopada 2011 20:55 pisze...

Bardzo mnie zainteresowałaś. Nie znam niczego Jodi Picoult i czas to zmienić. I od "Dziewiętnastu minut" zacząć! Pozdrawiam!

Anonimowy pisze...

dostałam tę książkę od przyjaciółki na urodziny i właśnie tego dnia rozpoczęła się moja miłość do twórczości Picoult :)
wszystko jest w niej piękne - okładka, treść, narracja, postacie, problematyki, opisy, uczucia, emocje... i to, jak bardzo chce się wejść i zmienić zakończenie tak, by pasowało wszystkim..

Lola`s clothes on 14 listopada 2011 22:37 pisze...

Rewelacyjna recenzja! Na pewno sięgnę po tę książkę!

Klaudia on 14 listopada 2011 23:20 pisze...

Nie ukrywam, mam chrapkę na tę książkę. Tylko jej objętość mnie dość mocno przeraża XD

ronja on 14 listopada 2011 23:25 pisze...

Mimo, że książki Jodi Picoult poruszają trudne tematy, czyta się je jednym tchem. "Dziewiętnaście minut" czytałam i też wywołały we mnie dużo emocji.

Miravelle on 15 listopada 2011 00:22 pisze...

Posiadam tę książkę i niedługo ją przeczytam,ale jak na razie czytam Jodi Picoult- "Krucha jak lód";)

Dominika S. on 15 listopada 2011 06:04 pisze...

Mam tę książkę i nie mogę się doczekać kiedy się za nią zabiorę. Bardzo lubię Picoult, chociaż czasami muszę odpocząć od jej książek. Pozdrawiam :)

Dominika S. on 15 listopada 2011 06:04 pisze...

Mam tę książkę i nie mogę się doczekać kiedy się za nią zabiorę. Bardzo lubię Picoult, chociaż czasami muszę odpocząć od jej książek. Pozdrawiam :)

Unknown on 15 listopada 2011 07:43 pisze...

Wszyscy ostatnio czytają tę autorkę a ja nie mam możliwości zdobyć jakiejkolwiek jej książki! Jestem tym faktem ostro zbulwersowana, gdyż Twoja recenzja jest kolejną bardzo pozytywną i zachęcającą mnie abym w końcu się zapoznała z twórczością tej Pani! ;)

Fuzja on 15 listopada 2011 08:55 pisze...

Po książkę chętnie sięgnę aaaale okładka jest okropna - trochę od czapy. Według mnie nijak się ma do tego co jest wewnątrz książki opisane. Gdyby chociaż to był chłopak. Co Ci graficy z wydawnictw mają do tych dziewczyn, że wszędzie je wciskają? :P
PS. Moim zdaniem "Słoń" był filmem przereklamowanym, jakoś do mnie nie przemówił. Mało co wyjaśnił a pozostawił wiele niedomówień.

Po drugiej stronie... on 15 listopada 2011 10:09 pisze...

Jarka => no widzisz, a ja wszystkie mam z biblioteki i w tej chwili wędrują do mnie kolejne 3 :P Będę miała wkrótce przesyt hehe :P

Fuzja => tak w zasadzie nie jest "od czapy", ale ja nie zdołałam naszkicować wszystkich wątków w recenzji. Występuje tam dziewczyna - Josie - bardzo ważna postać, dotknięta całą tragedią dotkliwiej, niż inni bohaterowie. I okładka pewnie odnosi się do niej.

A co do "Słonia" mi się bardzo podobała jego oszczędność, uwielbiam filmy, które mają taki oszczędny klimat. W zasadzie nawet nie poznaliśmy motywacji zabójców. Cały film jest spokojny, cichy, wręcz monotonny, i nagle bum. ten zabieg idealnie oddaje rozmiar tragedii.

Evita on 15 listopada 2011 10:32 pisze...

Czytałam i również bardzo mi się podobała ta książka. Nie ukrywam, ze Picoult uwielbiam (przeczytałam większość jej książek), u mnie na pierwszym miejscu nadal pozostaje 'Bez mojej zgody' :)

Irena Bujak on 15 listopada 2011 10:42 pisze...

Lubię styl pisania Picoult. W najbliższym czasie pewnie sięgnę po nią ;)

natula on 15 listopada 2011 11:07 pisze...

Same dobroci czytam na temat tej książki, do tej pory tylko jedną książkę tej autorki przerobiłam "Jak z obrazka" i też bardzo mi się podobała. Na pewno przeczytam kolejne powieści Picoult :)

Unknown on 16 listopada 2011 08:59 pisze...

Mam książkę w domu, uwielbiam tę autorkę, więc na pewno po nią sięgnę :) Super recenzja!

motherless on 16 listopada 2011 13:44 pisze...

Muszę koniecznie przeczytać książki Picoult, a "Dziewiętnaście minut" szczególnie.

Polecam Ci książkę "Musimy porozmawiać o Kevinie", która traktuje na podobny temat. I jest niezwykła.

Irytacja on 16 listopada 2011 14:53 pisze...

Chętnie przeczytam, ale wątpię, żebym znalazła w bibliotece, musiałabym mieć wyjątkowe szczęście. Niektóre książki mają to do siebie, że są szybko rozchwytywane. :D

Unknown on 16 listopada 2011 16:58 pisze...

Okładka cudna, a twórczość pani Picoult zawsze w niewytłumaczalny sposób mnie do siebie przyciąga, a co najlepsze, jeszcze się na niej nie zawiodłam ;)

finkaa on 16 listopada 2011 20:59 pisze...

Ja pani Picoult dałabym szóstkę nawet nie czytając książki. Uważam, że jest mistrzynią poruszania ważnych spraw w bardzo ciekawy sposób. Na pewno pręczej czy póżniej i ta książka trafi w moje ręce.

Izulkowa on 17 listopada 2011 14:07 pisze...

Picoult nie czytałam niestety jeszcze ani jednej książki, nad czym ubolewam strasznie i muszę to jak najszybciej zmienić. Ta książka wydaje się bardzo ciekawa, coś czuje że na pierwszy rzut oka pójdzie "Bez mojej zgody" a potem "Dziewietnaście minut" ;)

Fuzja on 17 listopada 2011 19:13 pisze...

Rozumiem, to wycofuje swoje zdanie względem okładki :p ale moje stanowisko w sprawie "Słonia" pozostaje niezmienne :P:P ;)
Pozdrawiam

Nika on 18 listopada 2011 21:46 pisze...

Mam wyrzuty sumienia że nie przeczytałam jeszcze żadnej książki pani Picoult. Myślałam o "Czarownicach z Salem Falls" ale może zacznę od tej książki? :)

Sewia on 21 listopada 2011 16:29 pisze...

mmmmm, muszę ją kupić! :]
P.S. Zapraszam http://sewiasterecenzje.wordpress.com/

Prześlij komentarz

 

Po drugiej stronie... Copyright © 2014 Dostosowanie szablonu Salomon