poniedziałek, 19 sierpnia 2013

True blood, sezony 2-3

Autor: Po drugiej stronie... dnia sierpnia 19, 2013





"True blood"
Sezony 2-3




Wiele osób twierdzi, że „True blood” z każdym sezonem się coraz bardziej psuje, ale 2-3 uważam wciąż jeszcze za udane. I tak wciąż twierdzę, że ten serial jest tak głupi... że aż fajny ;) I miło się przy nim rozerwać.

W sezonach 2-3 miasteczko zostaje wręcz nawiedzane przez coraz to różniejsze stwory. Do wampirów i zmiennokształtnych dołączają m.in. wataha wilków, wróżki, menady i inne „dziwactwa”. Bon Temps jest rajem dla stworzeń będących odstępstwem od normy. Jest groźnie, krwawo, brutalnie, ale i wesoło. Wszelkie możliwe dewiacje, seks, orgie, morderstwa i uzależnienia – tym karmi się ten serial, to nam prezentuje, w skrajnych formach. Taka mieszanka wybuchowa może albo się podobać, albo wkurzać. Na pewno nie pozostawi nikogo obojętnym.



Do duetu Sookie – blond kelnerka z ostrym językiem i Bill – niekonwencjonalny wampir, segregujący śmieci, miesza się ten trzeci – Eric. To wampir-szeryf, piekielnie przystojny, świetnie zbudowany, mający to „coś”... Gdy pojawia się na ekranie – cóż, serce może zabić mocniej. I dlatego dziwi dlaczego Sookie upiera się przy nudnym, przewidywalnym Billu, skoro ten blond macho wyraźnie o nią zabiega. Ale okaże się, że również nieskazitelny Bill ma sporo na sumieniu... To właśnie jest fajne – kolejne odcinki są nieprzewidywalne. Ten dobry może okazać się podstępnym oszustem, a – wydawać by się mogło – zepsuty do szpiku kości, uronić łzę w obliczu straty... Krwawą, to tak na marginesie.

Bill: Jessico, niedługo będę miał gościa.
Jessica: Możemy ją zjeść?


Dużo koloru do serialu wnoszą nowe postacie. Nowonarodzona – Jessica. Ta rudowłosa piękność, wyrwana z katolickiej, surowej rodziny, da nieźle popalić... A pierwsza miłość, jaka ją spotyka, zauroczenie Hoytem... To tak wzruszające sceny, że można sobie nawet popłakać. Jasson niezawodny jak zwykle – ile pomysłów na siebie miał już ten chłopak o troszkę pustawej główce, trudno zliczyć. Gdy tylko ma te swoje przebłyski, olśnienia wiadomo, że będzie niezła zabawa. Maryann - postać nie budząca sympatii, ale świetnie doszlifowana. Przebiegła, podstępna, a wszystko to z czarującym uśmiechem na twarzy. Nowe wampiry – co jeden to nieprzyjemniejszy... Tara – dlaczego tej dziewczynie nic nigdy nie może się ułożyć? Sam odnajdujący rodzinę... Mamy też gejowskie love-story i aż chce się kibicować temu związkowi. Oj, dzieje się dużo :) Pojawiają się też ciekawe wstawki z przeszłości, z zamierzchłych, bardzo zamierzchłych czasów. Eric jako wiking? Czemu nie ;)

Sookie: Jest twoim stwórcą, prawda?
Eric: Nie używaj słów, których nie rozumiesz.
Sookie: Masz dla niego wiele miłości.
Eric: Nie używaj słów, których ja nie rozumiem.


Serial nadal polecam osobom, które traktują temat wampirów z przymrużeniem oka i lubią dobrą zabawę. Ambitne to to nie jest, ale można się nieźle wciągnąć :) Groteska, humor i absurd w jednym.

3 komentarze:

Cyrysia on 20 sierpnia 2013 07:08 pisze...

Bardzo lubię ten serial i teraz mam w planach czwarty sezon a cytat, który przytoczyłaś-uwielbiam!

kamyk on 20 sierpnia 2013 12:10 pisze...

Czy ja wiem, czy się psuje - jest taki jest, trochę groteskowy, tak jak sama napisałaś, ale mimo wszystko da się go oglądać nie męcząc się. Ja osobiście świetnie się przy nim bawię i lubię oglądać (i wzdychać do Erica! :P). Obecnie kończę 6 sezon i nie jestem zawiedziona, bo dzieją się tam naprawdę pokręcone rzeczy! :D

Anonimowy pisze...

Ja wolę akurat czytać tę serię niż oglądać. Nie mogę znieść twarzy głównej bohaterki i jej sztuczności.

Prześlij komentarz

 

Po drugiej stronie... Copyright © 2014 Dostosowanie szablonu Salomon