piątek, 3 czerwca 2016

Kiera Cass: "Syrena"

Autor: Po drugiej stronie... dnia czerwca 03, 2016


Kiera Cass: "Syrena"
Wydawnictwo Jaguar
392 str.




Kiera Cass jest znana ze swojej serii “Rywalki”, ja natomiast po raz pierwszy zetknęłam się z jej twórczością za sprawą książki „Syrena".
 
Na początek mała ciekawostka – uwielbiam syreny, pod każdą postacią. Zbieram nawet baśnie o małej syrence, różne wydania, i o tej kolekcji miałam już napisać parę razy, ale tak to jest z czasem – kiedyś w końcu na pewno to zrobię :) Sięgnęłam więc po ten tytuł pełna zapału i nadziei. Książka opowiada o losach Kahlen, która została obdarzona przez Matkę Ocean niezwykłą mocą – dziewczyna tonie, żegnając się z życiem, gdy dostaje drugą szansę. Oczywiście, Kahlen wybierając nowe życie musiała spełnić kilka warunków – opuścić rodzinę i miejsce, w którym dorastała, pozwolić umrzeć bliskim, którzy byli razem z nią na statku, ale przede wszystkim oddać 100 kolejnych lat swojego życia w ciele syreny Matce Ocean, spełniając jej rozkazy. Kahlen na to przystała, nie do końca rozumiejąc, w czym będzie musiała brać udział. Nie spodziewała się, że przyjdzie jej wabić swoim głosem, przyczyniać się do zagłady. Razem z pozostałymi syrenami, Kahlen wiedzie żywot z dala od ludzi – siostry są świadome, że ich głos doprowadza do tragedii. Nie mogą rozmawiać z ludźmi, nawiązywać przyjaźni, czy się zakochać. Wszystkie czekają, aż służba dobiegnie końca i będą mogły nareszcie poznać wszystkie uczucia, za którymi tak tęsknią. Ale czas biegnie bardzo powoli. Syreny podróżują po całym świecie, aż pewnego razu Kathlen poznaje chłopaka, który wywróci jej świat do góry nogami.

Największym rozczarowaniem podczas tej lektury był fakt, że autorka zrezygnowała z tradycyjnego wizerunku syreny. Kahlen i jej siostry nie zmieniają się w mityczne istoty, ich nogi nie przemieniają się w ogony pod wpływem wody, ich ciało nie ulega zmianie. Dostają za to piękne suknie, które otulają je podczas morskich podróży, i powoli rozpadają się po wyjściu na ląd. Zresztą mały ułamek tego wizerunku można dostrzec na okładce, która bardzo mi się podoba.

Książka jest trochę nierówna. Po bardzo mocnym wstępie, dzięki któremu czytałam z zapartym tchem, następują strony pełne powtarzalności, ziejące nudą – mijają lata, Matka Ocean wybiera nowe kandydatki na syreny, uwalniając pozostałe, siostry są ze sobą blisko, albo wybierają życie w pojedynkę, zachwycają się światem i odwiedzają każdy zakątek, przeklinają swój los i jednocześnie są wdzięczne, że dostały drugą szansę… Wreszcie na horyzoncie pojawia się Akinli i wtedy wszystko się zmienia. Historia nabiera tempa i rumieńców. Kathlen przeżywa pierwszą w życiu miłość, więc trzeba jej wybaczyć gwałtowną emocjonalność i czasem naiwne podejście do sprawy. Mimo wszystko, bywa to urocze, i naprawdę z wypiekami czytałam o rodzącym się uczuciu między tą dwójką. Syrena, która nie może wypowiedzieć słowa i wie, że do zakończenia służby pozostało jej jeszcze kilkanaście lat, a więc powinna się trzymać od Akinlina z daleka i chłopak, który pomaga rozbitkowi, daje mu schronienie, a później nie wyobraża już sobie życia bez tej tajemniczej, milczącej dziewczyny. 

Trudno o podobne emocje w prawdziwym życiu, może dlatego tak przyjemnie czyta się te partie książki. Historia tej dwójki wzrusza i trudno im nie kibicować. Kahlen jest niezwykle pozytywną postacią – prostoduszną, zdolną do poświęceń. Zasłużyła na szczęście, chociaż to, o czym marzy, wydaje się poza zasięgiem.

Plusy książki: bardzo dobrze wykreowany świat, w którym Matka Ocena odgrywa kluczową rolę, cała historia wyboru kandydatek na syreny, i zadań, jakie przed nimi stoją. Wszystko tu gra, wszystko zostało opowiedziane w sposób wyczerpujący. Niektóre fakty poznajemy dopiero pod koniec książki, dzięki czemu autorka stale nas zaskakuje. Bardzo podoba mi się ten świat.
Wątek syren – mimo że nie mają ogonów, i tak je uwielbiam ;)
Uczucie rodzące się między Kahlen a Akinlim – te kawałki są najmocniejszą stroną książki.
Zakończenie – jak na młodzieżówkę przystało, jest kilka dramatycznych zwrotów akcji, a całość kończy się… a nie, tego nie zdradzę przecież :)

Minusy? Ta nierówność, o której wspomniałam.  Pojawiają się rozdziały, podczas których akcja zamiera, a czytelnik powoli zaczyna się nudzić, zwłaszcza w pierwszej części książki.

Niektórych może też denerwować żywiołowość uczuć bohaterów, rodem z baśni o księżniczkach, ale czasami dobrze się oderwać i zanurzyć właśnie w takim lukrowym świecie. Ja tam nie mam nic przeciwko.

Czytaliście?

Przeczytana w ramach:


1 komentarze:

Beti G. on 7 czerwca 2016 15:40 pisze...

Syreny bez ogonów!:) W nich to jest najlepsze:) W każdej baśni syrenki chcą mieć nogi zamiast ogona :D

Prześlij komentarz

 

Po drugiej stronie... Copyright © 2014 Dostosowanie szablonu Salomon